Karolina Kowalkiewicz (8-0) w najbliższą niedzielę zmierzy się z Heather Jo Clark (7-4) na gali UFC Fight Night w Rotterdamie. Była mistrzyni KSW ma już w głowie ułożony plan na tę walkę, a teraz nie pozostaje jej nic innego jak tylko go zrealizować. Kolejne zwycięstwo znacząco przybliży ją do ścisłej czołówki najlepszych zawodniczek. Wzrośnie również zainteresowanie jej osobą wśród amerykańskich kibiców, a to jak wiadomo jeden z największych wyznaczników do pojedynków o znacznie wyższą rangę.
- Marzy mi się czysty nokaut! Może być na przykład prawy prosty albo prawy sierpowy na szczękę… To jest moje marzenie. Latająca balacha też może być. Nigdy nie wybrzydzam i walczę z każdą rywalką, która zostanie mi zaproponowana. Nie ukrywam, że wolałam walczyć z zawodniczkami z czołówki rankingu. Ewentualne zwycięstwo z taką rywalkę zbliżyłoby mnie do walki o pas, choć tak naprawdę każda walka zbliża do tytułu. Byłabym po prostu bliżej tego pasa dwa kroczki, a nie tylko jeden - powiedziała Kowalczyk.
- Z drugiej strony, rankingi nie świadczą o umiejętnościach. Ja na miejscu Clark byłabym niezwykle zdeterminowana, bo dla niej to jest ostatni gwizdek. Jest po ciężkiej kontuzji, ma 35 lat na karku i czasu już nie cofnie. Nie mogę jej lekceważyć, bo to będzie dla mnie ciężka przeprawa - dodała.
