Felix Baumgartner już niebawem podejmie próbę bicia aż czterech rekordów świata, oddając skok ze stratosfery - najwyższy lot załogowy balonem na wysokości 36 576 metrów, najwyższy skok spadochronowy, pierwszy człowiek przekraczający prędkość dźwięku podczas spadku swobodnego oraz najdłuższy spadek swobodny (ok. 5 minut i 30 sekund). Przyszły bohater - o którym będą mówiły następne pokolenia - postanowił wybrać się jeszcze w rodzinne strony, zanim znów wzniesie się nad ziemię.
B.A.S.E jumper wybrał się do Austrii wraz z całą ekipą, która pracuje nad projektem Red Bull Stratos. Towarzyszył mu także Joe Kittinger, obecny rekordzista świata w swobodnym spadaniu z kosmosu, który jest pewny, że Felix zabierze mu rekord z 1960 roku. - Jeśli komukolwiek się uda to właśnie Felixowi. Jesteśmy na dobrej drodze, by poprawić bezpieczeństwo w kosmicznych podróżach.
- Zrobiliśmy ogromny krok w kierunku naszego celu. Ustawienia balonu, kapsuły i stroju są znakomite. Teraz musimy jeszcze trochę je udoskonalić. Amerykanin jest odpowiedzialny za misje od strony technologicznej. To on wykonał pierwszy szkic kapsuły, w której skacze Baumgartner, to on stoi za udanym skokiem testowym, który udało się przeprowadzić 15 marca - powiedział dyrektor techniczny projektu, Art Thompson.
