Tomasz Cichocki, który wraz z początkiem lipca wypłynął w rejs dookoła świata, ciągle nie daje oznak życia. Ostatnia zarejestrowana jego pozycja to 13 marca - był już powyżej równika, kierował się w stronę Madery. Kontakt z polskim żeglarzem jest niemożliwy od 21 listopada, kiedy to zespół się system łączności. Od tego momentu jego pozycja była śledzona przy pomocy niskoorbitalnych satelitów, które odbierały sygnał AIS.
- W dalszym ciągu satelity nie odczytują sygnału AIS (Automatic Identification System), który powinien być nadawany z pokładu. Zastanawiamy się, czy uszkodzeniu nie uległ nadajnik, albo też agregat. Jak nie ma prądu, to nie działa nic, co związane jest z elektroniką. Gdyby tak było, to kapitanowi pozostaje klasyczne żeglowanie: kompas i mapa - powiedział menedżer Cichockiego i szef Around The World Delphia Project, Krzysztof Mikunda.
Jak dodaje menedżer, Cichocki może być także nieświadomy tego, iż AIS przestał działać i wszystko jest w porządku. - Zastanawiamy się też, dlaczego Tomek, będąc na Atlantyku wśród innych jednostek, nie skorzystał do tej pory z UKF-ki, jak to już miało miejsce. Być może ma on przekonanie, że AIS działa i widzimy jego pozycję - dodał.