Maja Włoszczowska wywalczyła brązowy medal w kolarstwie górskim na mistrzostwach Europy w niemieckim Sankt Wendel. Od Polki lepsze okazały się dwie zawodniczki ze Słowenii - Tanja Zakelj i Blaza Klemencic. To kolejny wielki sukces w karierze nasze srebrnej medalistki z igrzysk olimpijskich w Pekinie. Za tydzień Włoszczowska wystąpi w zawodach UCI w Szwajcarii, a pod koniec miesiąca zobaczymy ją w kraju podczas Memoriału Marka Galińskiego w Gielniowie.
Wysokie dziewiąte miejsce zajęła Katarzyna Solus-Miśkowicz, natomiast Anna Szafraniec była 15., a Paula Gorycka 24.
- Trasa w Sankt Wendel nie należy do wymagających. Jest szybka, płaska i niemal pozbawiona trudnych technicznie elementów. Największą trudność sprawiał dziś upał (temperatura przekraczała 30 stopni - red.). W takich warunkach można się było spodziewać, że wyścig rozstrzygnie się w końcówce. Tymczasem już na drugim okrążeniu zaatakowała Blaza Klemencić. Słowenka to dość nietypowa zawodniczka, bo z jednej strony nie ma na swoim koncie medali ME czy MŚ, ale z drugiej - jest zawsze groźna. Jej atak w tak wczesnej fazie zawodów był jednak zaskoczeniem – powiedziała Włoszczowska w rozmowie z eurosport.onet.pl
- Przed wyścigiem czułam się bardzo dobrze i myślałam, że stać mnie będzie nawet na walkę o złoto. Niestety, upał dał mi się mocno we znaki. W pewnym momencie miałam wrażenie, że za chwilę dostanę udaru. Czułam, jak spływam. W tej sytuacji trzecie miejsce to wszystko, co byłam w stanie osiągnąć. Słowenki lepiej poradziły sobie w upale i zasłużenie stanęły na wyższych stopniach podium - dodała.
